Witam :) W prawdzie następny miał być post o półproduktach, ale niedziela przyszła szybciej. :) Nieco skromna, niestety na nic bardziej skomplikowanego nie starczyło mi czasu. :c
Przejdę więc do rzeczy.
1. Umycie włosów oczyszczającym szamponem Herbal Care Skrzyp Polny od Farmony.
2. Olejek Alterra brzoza i pomarańcza nałożony na włosy na 1 godzinę metodą "na rosołek".
3. Maska Miracle kompres od Mila nałożony na 45 minut pod czepek. Do jednej porcji dodałam 3 krople kolagenu i elastyny, 3 krople 1,5% kwasu hialuronowego oraz 4 krople keratyny.
4. Po spłukaniu odżywka rekonstruująca Elseve Total Repair Extreme od Loreal'a na 2 minutki.
5. Na końcu spłukałam włosy płukanką octową z dwoma zakrętkami płukanki fioletowej o włosów blond.
Po naturalnym wyschnięciu rutynowo nałożyłam na włosy kilka pompek Gliss Kur Oil Nutrive i kroplę jedwabiu CHI. Fakt, były nawilżone, błyszczące i bez problemu dały się rozczesać. Bałam się jednak o brak dociążenia i tak też się stało. Nie był to typowy puch, ale jednak. Końce latały na wszystkie strony. :) Fioletowa płukanka w pewnym stopniu zniwelowała trochę żółci. Za tydzień mam bardziej ambitne plany na niedzielę w postaci peelingu z cukrem trzcinowym :D
Pozdrawiam serdecznie :)
Masz bardzo ładne włosy i śliczny kolor.
OdpowiedzUsuńDo ideału mi jeszcze daleko, walka trwa :)) Dziękuję :*
Usuń